Gość
|
Wysłany: Pon 0:06, 21 Paź 2013 Temat postu: Introwertyk |
|
|
Na samym początku muszę zaznaczyć, że mam zamiar trochę się rozpisać, więc jeżeli ktoś nie ma ochoty czytać moich wypocin, a chciałby przejść do sedna rzeczy, powinien przeczytać tylko tekst z pogrubioną czcionką.
Większość użytkowników tego forum ma problem, który określają mianem samotności. Ze mną jest trochę inaczej. Mam 21 lat, studiuję, pracuję, spotykam się ze znajomymi. Prowadzę całkiem przeciętne życie, może nie nudne, ale specjalnyh "fajerwerków" też nie ma. Nigdy nie miałem kłopotu z zawieraniem nowych przyjaźni, no może z dziewczynami, przy których czasami odbiera mi gatkę, ale od dziecka byłem nieśmiały w stosunku do płci pięknej, więc już nauczyłem się nad tym panować.
Wracając do wątku - ostatnio naszło mnie na przemyślenia. Przyłapałem się kilka razy na myśli, że spaprałem sobie życie albo przynajmniej jestem na dobrej drodze, żeby to zrobić. Od zawsze chciałem być archeologiem, podróżować po świecie, czyli robić to co naprawdę kocham. Obecnie jestem na 3 roku automatyki i robotyki. Kierunek jak widać mało powiązany z zainteresowaniami, ale że umysł mam ścisły, a i presja otoczenia, rodziny swoje zrobiły ("bo ile ty będziesz zarabiał po tej swojej archeologii"), to i tu wylądowałem. Ostatnio jednak się zbuntowałem. Od października studiuję historię na drugim kierunku, w czerwcu wyprowadziłem się od rodziców, żyję na swoim i za swoje.
Jak już pisałem, nigdy nie stroniłem od towarzystwa, ale od kilku miesięcy unikam ludzi. I tu dochodzimy do mojego problemu. Zauważyłem, że źle się czuję wśród swoich znajomych. Zresztą nie chodzi mi tylko o znajomych. Kiedyś potrafiłem świetnie się bawić na imprezach z dopiero co poznanymi ludźmi, a teraz nie mam ochoty wybrać się nawet na urodziny do kumpla. Jakich, to ja już wymówek nie wymyślałem. A to że jestem chory, coś mi wypadło, zalało mi mieszkanie itp, itd. Nie mam pojęcia dlaczego, ale naprawdę polubiłem samotność. Nie potrafię oglądać filmu w towarzystwie, uczyć się w grupie, o klubach już nawet nie wspomnę. Najgorsze, że spadło to na mnie nagle. Nigdy wcześniej nie stroniłem od ludzi, można powiedzieć, że byłem duszą towarzystwa. Teraz marzę tylko żeby jak najszybciej wrócić do mieszkania, dokończyć rozdział, który ostatnio czytałem, włączyć muzykę, zapalić papieroska i w samotności zrelaksować się. I naprawdę dobrze się z tym czuję. Wszystko byłoby ok, gdyby nie znajomi, którzy zauważyli, zmianę w moim zachowaniu i insynuują mi depresję, że zachowuję się jak buc, czy jakiś narcyz. Ale prawda jest taka, że nie mam takiej prawdziwej bratniej duszy. Osoby, z którą mógłbym pogadać na każdy temat. I tu się zwracam z pytaniem, czy nie znalazłaby się jakaś osoba, która ma ochotę popisać o swoich problemach, troskach, marzeniach, pasjach. Szukam kogoś kto ma ochotę popisać, ale nie mam tu na myśli takiego gg. Chodzi mi o bardziej o korespondencję w formie listu (oczywiście mail-owo), coś w stylu- ja wyrzucam z siebie co mnie gryzie w serduchu w danej chwili, Ty odpowiadasz, radzisz, a gdy coś Ciebie gryzie piszesz do mnie. Oczywiście możemy popisać sobie i bez jakiegoś głębszego podtekstu. Uff, to tyle.
|
|