|
dla samotnych jesteś samotny/na? nie jesteś sam/sama!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 12:10, 15 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Cóż, czasem rządzi tu przypadek czy "przeznaczenie".
Kiedyś koleżanka poleciła mi jakiś katolicki portal, zajrzałam, ale bez wielkich sukcesów.
Właściwie to choć mówią o mnie Anioł to jednak za bardzo grzeszna byłam jak na to miejsce
Rozmawiałam z kilkoma sympatycznymi osobami, ale prócz miłej rozmowy nic więcej z tego nie wynikało.
Trzeba jednak wypracować własną drogę poszukiwań tej swojej połówki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 12:31, 15 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Reinheart napisał: | Hej
Wybacz, że dawno nic nie pisałem, dużo się działo u mnie.
szczęśliwego człowieka |
Mam nadzieję, że te dziejące się u Ciebie rzeczy są pozytywne. Oby jak najwięcej takich.
Ja chwilowo nie bujam w obłokach , bo życie sprowadza na ziemię. Skupiłam się na swoich obowiązkach, edukacji i czas płynie...
Ten Potencjalny Mój rzucił się w wir pracy, więc nie cisnę o spotkanie... W rozmowie taki jakiś neutralny, oficjalny, przesadnie grzeczny. Choć w ostatniej napomknął, że może udałoby się niebawem wybrać gdzieś razem na 2-3 dni. Zaskakująca rewolucyjna propozycja. O ile realizacja dojdzie do skutku. Nie wiem też jaki charakter miałby mieć ten wypad - koleżeński, bo nie chce jechać sam? Znam go tyle czasu, a nadal nie umiem "rozgryźć". Nie należy do ludzi zbyt wylewnych.
Poczekamy, zobaczymy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 17:31, 27 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zależy co dla kogo oznacza bycie szczęśliwym.
U mnie wszystko ok, tylko coś nie pozwala zasnąć
Ja już przestałem gonić za tym co niemożliwe, bo skoro mimo wszelkich starań i tak nic nie idzie tak jak powinno to chyba nie do tego zostałem stworzony. Czas to wszystko przemyśleć i zmienić swoje życie.
Dawno tutaj też nie odpisywałem, spotkaliście się już? Wybraliście się na parę dni razem? Pamiętaj, że człowiek nie żyje dla pracy, ale ma pracować dla życia
Teraz się tak zastanawiam... Czy każdy ma tą swoją połówkę?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Reinheart
Dołączył: 25 Kwi 2015
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Tczew
|
Wysłany: Sob 17:32, 27 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Zaraza... zapominałem się zalogować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Sob 19:05, 27 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Nie wiem.
Jakoś mi tak dziwnie ostatnio.
Spadek formy, psyche nie teges albo coś w tym stylu.
Chyba sobie taką autoterapię funduje, że ucieka w pracę. Rozkręca działalność, pozyskuje klientów i to teraz praca pochłania mu mnóstwo czasu. Odkąd go znam zauważyłam, że praca bardzo się liczy - tak jakby to nie tylko było źródło dochodu, by się utrzymać, ale "być albo nie być" i rzutowanie na poczucie własnej wartości... Perfekcjonista. Jak coś robi to poświęca się temu cały, aż do przesady.
Próbuję to zrozumieć, ale prawda jest taka, że coraz częściej myślę sobie, że w jego świecie nie ma dla mnie miejsca... I boli mnie to.
W związku z pracą wyjazd przesunięty na nieokreślony termin. O jednodniowe spotkanie nawet trudno...
Nie pytam. Nie naciskam. Choć bardzo mi zależy, by wszystko się jakoś rozjaśniło.
Jak znajdzie chwile w tym swoim zabieganiu to wieczorem zadzwoni, by zapytać co słychać...
Nie wiem. Może ja się zagalopowałam i oczekuje niemożliwego.
Może to nie ma sensu.
Spotykać się raz w miesiącu albo i rzadziej? Nie da się w ten sposób zbudować coś trwałego i prawdziwego.
Chciałabym by się odważył na jakiś konkretny krok.
Mogłabym się przenieść do jego miasta. I tak szukam pracy, więc dlaczego nie spróbować by tam?
Wystarczyłoby słowo. Bym nabrała pewności. Bym wiedziała, że taka życiowa rewolucja jest tego warta. Dać sobie szansę.
Pogubiłam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Reinheart
Dołączył: 25 Kwi 2015
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Tczew
|
Wysłany: Sob 21:32, 27 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Heh pamiętam, że parę lat temu jak zostałem "sam" Pragnąłem bardzo aby nie był sam. Ciężko jest żyć z myślą, że nie ma dla mnie nigdzie miejsca. Przez długi czas jedynie co czułem to pusta... Często w nocy leżałem i zastanawiałem się jak to jest jak ktoś leży obok i przytula się mocno. Jak to jest troszczyć się o kogoś i mieć w tej osobie oparcie? Czasami nawet teraz myślę o tym... Albo o tym co by było jakbym przez te wszystkie lata nie był sam... W tym życiu już się nie dowiem. Niby każdy mówi mi, że jestem fajny facet i tym podobne sprawy, ale co jeśli tak mówią bo chcą mnie pocieszyć? Pozatym hmmm zauważyłem, że im tam moja "samotność" jest coraz dłuższa tym mniej zaczynam tęsknić za tym wszystkim jak np. za przytuleniem czy pocałunkiem. Jeszcze nie tak dawno temu z żalem marzyłem o tym aby mieć kogoś i tak bardzo za tym tęskniłem, a teraz? Traktuje to bardziej jak stare dobre wspomnienie. Do tego chyba boje się tego, że jak kogoś poznam i zaufam to ta osoba mnie odrzuci i z powrotem wpadnę w tą wielką chęć jak przytulenie i tym podobne. Miłość to narkotyk w który łatwo wpaść, a potem trudno się wyleczyć i chyba wole być już sam do końca moich dni niż przeżywać co chwilę na nowo tą całą nadzieję a potem odrzucenie.
Niestety ale w Twoim przypadku widzę tylko jedno wyjście... Musisz z nim pogadać, nie czekać na odpowiednią chwilę tylko pogadać jak najszybciej, lepiej od razu wszystko sobie ustalić niż robić nadzieję niepotrzebnie, bo potem tylko ból i rozczarowanie jest większe... Zadzwoń do niego i zapytaj się jak was widzi? Powiedz mu, że chcesz się przeprowadzić bliżej jego. Prawda jest taka, że mi ciężko jest doradzać, przecież jestem miłosnym przegrywem Ale wiem, że dobrze jest od czasu do czasu komuś się wygadać, człowiekowi lżej na sercu i duszy, nawet mi czasami coś pęka w środku i muszę z kimś pogadać, choć robię to naprawdę rzadko, bo łatwiej udawać, że wszystko ok bo mniej męczą. A i może czasami coś mądrego napiszę albo popchnę Cię do prawie, że heroicznych czynów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Crosfitmen
Dołączył: 28 Cze 2015
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wałbrzych
|
Wysłany: Nie 10:57, 28 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Z mojego punktu widzenia mogę doradzić tak jak kolega powyżej podstawa to dużo rozmawiać o sobie o emocjach jakie w nas panują o uczuciach o tym co czujemy Na pewno to nie zostanie źle odebrana przez żadną ze stron a świadczyć będzie o szczerości względem siebie i zrozumieniu.
Czasami tez ludzie nie dostrzegają tez miłości tego skarbu jaki maja a zauważają to dopiero w momencie gdy sie rozstaną. Nie wiem czemu tak sie dzieje może poprostu takie osoby potrzebuja więcej czasu ? Dlatego też uważam ,że o miłość trzeba walczyć potrafic przyznac sie do błędu i starac sie go naprawic
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mon
Gość
|
Wysłany: Nie 4:14, 30 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Witajcie.
Na wstępie chce powiedzieć, że nie jestem sama, teoretycznie nie, jestem za to samotna w związku z człowiekiem, który jedynie fizycznie jest dorosłym mężczyzna..
Nie jesteśmy ze sobą jakoś specjalnie długo, trzy lata w porównaniu z ludźmi, którzy kochają się przez kilkadziesiąt lat, wypada dość blado, ale zdążyliśmy założyć rodzinę, mamy wspaniałego syna, bardzo chciałem, ale nawet On nie jest w stanie sprawić, żeby mój partner zaczął traktować nas poważnie. Dla Niego liczy się On sam, uczucia moje nie mają żadnego znaczenia.
Kiedy się poznaliśmy miałam 22 lata, był moim pierwszym mężczyzna, pierwszą miłością. Trochę mi imponował, typ niegrzecznego chłopca.
Później okazało się, że jest złym człowiekiem, bezdusznym, empatii ma w sobie tyle co kot napotkał, nawet w najtrudniejszych chwilach, a od 2 lat moje życie naprawdę nie jest łatwe, nie potrafił mnie wspierać, tak po ludzku przytulic, po prostu być przy mnie...
Niestety, sama miłość Nie wystarczy, żeby być szczęśliwym człowiekiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 13:44, 30 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
Czy to Miłość kiedy on widzi jedynie siebie?
Jak wyobrażasz sobie Was za 10, 20 lat?
Rozmawiałaś z nim o tym co czujesz... Jak Was widzisz?
Może wystarczy mała zmiana... Szczere rozmowy.. Może terapia?
A może to nie on miał być tym do końca życia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Nie 14:32, 30 Sie 2015 Temat postu: |
|
|
U mnie nadal jakiś taki bezład totalnie dla mnie nie do pojęcia...
Zabrał mnie na kilkudniową wycieczkę.
Było fajnie. Rozmowy, żarty. Spacery za rączkę... Drobne ciepłe gesty.
I właściwie tyle.
Zmusiłam go do rozmowy na nasz temat... Zmusiłam to bardzo trafne słowo.
Na starcie widząc jego minę rozmawiać mi się odechciało...
Tak trudno mi było wyznać, co czuję...
Im szło to dalej tym było gorzej.
Nic na teraz nie może mi obiecać. Walczy o pracę, stabilizację.
Bardzo mnie lubi... Uwielbia spędzać ze mną czas. Ufa mi.
Ale nie może pozwolić sobie na bliskość, związek... Trzeba patrzeć na to wszystko realnie. Bo co jeśli nie wyjdzie? Nie jest dzieciakiem by się bawić...
Wyszło, że zostajemy na stopie przyjacielskiej, bo było by bardzo szkoda to stracić...
Ale od powrotu wcale tej jasnej granicy nie ma.
Rozmawiamy niemal codziennie. Zaraz po powrocie dostałam meila, w którym mnie przeprasza... i wcale nie przekreśla wspólnej przyszłości.
Nie wiem czy nie traktować tego jak zagrywka na "psa ogrodnika".
Nie jesteśmy razem... ale może kiedyś...
Muszę sobie to wszystko na spokojnie w głowie poukładać.
Nie jest to normalna sytuacja. Tak mi się wydaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mon
Gość
|
Wysłany: Wto 1:26, 08 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Wiele razy starałam się z Nim rozmawiać, ale On nie widzi problemu.
Właśnie w tym wszystkim najgorsze jest to, że Jemu się wydaje, że ja wyolbrzymiam. Nie ma żadnej winy w tym co robi.
Kiedy mówię mu, ze mi się to nie podoba, przepraszam, kiedy robie awanturę, to On udaje obrazonego, toż to szok czasem.
Wydaje mi się, że na początku byłam za bardzo tolerancyjna, przyzwyczail się, że jedyną konsekwencją będzie moje gadanie, ewentualnie dostanie w twarz, a następnego dnia, wszystko wróci do normy.
Ja juz nie wiem co mam robić, nigdy nie byłam cicha, spokojna, ale teraz widzę, że nie mogę powstrzymać nerwów, czasami dosłownie się telepie, czasem Go wyzwe, czasami uderze, z tym, że te czasami zdarza się coraz częściej. Kończyłam nasz związek kilkanaście razy, najdłuższa przerwa, to miesiąc..
Nie mogę tak żyć dłużej, taka niepewność, brak stabilnego gruntu, ale z drugiej strony, w czasie tych naszych przerw nie mogłam się pozbierać. Świadomie wybrałam tego człowieka na ojca mojego dziecka, wiec jakim prawem teraz mój syn ma się bez Niego wychowywać...
Moja droga M, czy Twój przyjaciel dając Ci nadzieje na związek, później twierdząc, że związek jednak nie, a na końcu dając Ci ponownie nadzieje na coś, nie wychodzi na egocentryka? Te gadanie, że nie przekreśla Waszej wspólnej przyszłości, nie ma na celu tego, żebyś potulnie czekała samotnie na coś co się zdarzyc może, albo i nie.
Przepraszam, że tak powiem, ale nie jesteś Jego wyjściem awaryjnym?
Chce się przyjaźnic, to tylko przyjaźń mu daj, bez przytulania, całowania, chodzenia za rączkę... Nie bądź na skinienie, wyjdź z kimś innym, może kubeł zimnej wody, uświadomi mu, ze nie ma Cię na wyłączność i ze może Cię stracić...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 20:13, 08 Wrz 2015 Temat postu: |
|
|
Mon, a gdyby tak bez krzyku, na chłodno nawet porozmawiać? Tak byś przekazała jasno znać, że jest Ci źle i dlaczego?
Krzyk działa tylko tak, że facet totalnie się wyłącza, nie słucha - albo reaguje równie burzliwie... a tak nigdy nie dochodzi się do porozumienia.
Co do mnie... Masz pewnie trochę racji, może nawet sporo. Jestem jak te ciastko - co chce się je zjeść i jednocześnie nadal mieć - coś w ten deseń...
Już tyle razy zastanawiałam się czy dać sobie spokój.
Nie jest łatwo podejmować takie decyzje.
Zwłaszcza, że gdy nie drążę tego tematu "przyszłości" to dogadujemy się świetnie.
Ale czas leci nieubłagalnie... a ja mam wrażenie, że stoję w miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lechuuu
Dołączył: 02 Paź 2015
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pią 11:46, 02 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Po prostu M. napisał: | Ale czas leci nieubłagalnie... a ja mam wrażenie, że stoję w miejscu. |
Słuchaj M, dlaczego nie znajdziesz sobie innego faceta?? Nie masz innej opcji i stoisz w miejscu... Facet musi być konkretny a nie ciapa która nie może określić swoich intencji. Jeśli miało nawet coś z tego być, to pytanie czy chcesz spędzić z takim facetem resztę swojego życia?? Nie wydaje mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Po prostu M.
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pią 12:12, 02 Paź 2015 Temat postu: |
|
|
Gdy człowiek się w coś zaangażuje, swój czas i emocje - to nie jest tak łatwo z tego zrezygnować... Taka dziecinna nadzieja, że trochę jeszcze poczekam i wszystko się ułoży...
Po tak długim czasie jestem na jego punkcie tak "zafiksowana", że nie dopuszczam "opcji" bycia z kimś innym... Jak już się angażuje to w 100 %. Dlatego też zawsze byłam ostrożna w nawiązywaniu relacji.
Ślepa nie jestem. Dostrzegam innych facetów. Może nawet gdybym na to pozwoliła ktoś byłby mną zainteresowany. Ale jak już wcześniej pisałam - do tej pory nie dopuszczałam takiej możliwości.
Zastanawiam się czy i jak to zakończyć.
Na samą myśl, że od nowa przyszłoby mi kogoś poznawać, otwierać się, przełamywać stopniowo swoje granice od początku - zniechęcam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|