krzych86
Dołączył: 12 Wrz 2013
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 14:10, 05 Paź 2013 Temat postu: KRAKÓW. KRZYCZĘ O POMOC! NIE MAM NIKOGO! |
|
|
Witajcie. Jestem 27latkiem mieszkającym w Krakowie. Jestem na skraju wyczerpania. Jeszcze trochę i będę najlepszym przykładem na to jak wygląda wrak 27letniego człowieka. Za radą zupełnie obcych mi osób (tzw. internetowych przyjaciół) postanowiłem wreszcie napisać tak jak u mnie jest.
ŻYCIE
Nie ma go. Nie mam życia. Przyszło mi urodzić się szambie i w nim funkcjonować. W głowie mam tylko wieczne awantury, krzyki, płacz matki, alkoholizm ojca i jego znęcanie się nad nami. Odkąd tylko sięgam pamięcią, to jest moje życie. Podporządkowane tyranowi. Byliśmy z tym tylko my (ja, mama, siostra), zawsze sami i sami dalej jesteśmy.
TU I TARAZ
Mieszkamy z tym człowiekiem w 3-pokojowym mieszkaniu. Dziś ten człowiek nie stanowi już dla nas zagrożenia od strony przemocy fizycznej. Ja jestem dorosły i w miarę silny (silniejszy od niego), jak trzeba to go obezwładniam i po sprawie. Jednak psychicznie dźwigać ciągle coś takiego nie jest łatwo. Perspektyw na wyrwanie się z tej patologii na dzień dzisiejszy nie mam, za mało zarabiam żeby coś zmienić ale nie o to tu chodzi. Ręce mam, myślę racjonalnie, nadzieję na lepsze też mam, będę próbować na tyle na ile starczy my sił by coś zmienić, jeszcze mogę się dokształcić, szukać lepszej pracy, poznać kogoś itp. Tylko nie mogę już być sam. A dziś nie mam ani jednego kolegi, koleżanki, przyjaciela, przyjaciółki, nikogo. Samemu jest najciężej. Sam z siebie już nie potrafię wydobyć energii na nic. Do tej pory jeszcze jakoś starczyło na myślenie o przyszłości, na jakieś wyedukowanie się w miarę, znalezienie pracy i jako takie funkcjonowanie. Mam silną psychikę i tylko dzięki temu nie leżę teraz z butelką wódki pod jakąś ławką w parku.
JA
Nie wiem skąd, nie wiem jak ale potrafiłem się bardzo dobrze uczyć. Świadectwa z paskiem, wyróżnienia, stypendia, studia, a teraz praca w urzędzie. Wszystko bez niczyjego wsparcia, bez żadnego słowa pocieszenia, bez nikogo tylko zawsze sam. Sam z siebie. Był nawet czas i były siły na miłość. Dziś tej energii już zwyczajnie nie starcza.
Jestem najnormalniejszą osobą na świecie, życzliwym kolegą każdemu, przyjacielem każdego kto chce być i moim. W latach szkolnych kolegą dla innych byłem całym sobą, w pełni zagazowany w każdą znajomość. Zawsze całkowicie oddany każdemu i zawsze pomocny. Gdy ktoś mnie potrzebował, ja byłem. Gdy zacząłem zarabiać, a ktokolwiek potrzebował pieniędzy, ja nie pożyczałem, ja je dawałem. Oddam ostatnią kromkę chleba komuś kto jej potrzebuje a sam nie będę jeść nic. Jestem w środku zniszczony, zgaszony, zamknąłem się i straciłem wszystkich, którzy kiedyś byli. Mam wiele do powiedzenia, wiele do zrobienia, uśpiono we mnie wariata który we mnie jest, takiego pozytywnie zakręconego. Jeśli na cokolwiek starcza mi jeszcze sił to na pływanie. Pływam odkąd pamiętam i dopóki są we mnie ostatnie pokłady energii. A energii jest już tylko skrawek, dawno już zacząłem siwieć, oczy czasem mam tak czerwone że można się mnie przestraszyć.
O CO NIE PROSZĘ
Nie proszę o wpisy pocieszające, o rady w postaci „spróbuj może iść do terapeuty” albo „wyjdź do ludzi, poznaj kogoś”. Nie chcę też już dodawać kolejnej osoby do listy kontaktów na gg, z którymi tylko stukam w klawiaturę. Nie pytajcie też czy interweniowała u nas policja, czy nie było nikogo kto mógł nam pomóc. Ciężko całą sytuację przedstawić w kilku zdaniach.
PROSZĘ
Przerwij moją samotność! Zaoferuj mi swoje koleżeństwo, swoją przyjaźń. Może chcesz iść ze mną do kina, na basen, do parku wodnego, na spacer, obiad, piwo, kawę… Kraków aż tętni życiem, życiem obok którego ja nawet nie stoję z boku tylko mnie w ogóle nie ma! Nie gra roli wiek, płeć, orientacja seksualna, wyznanie itp.. Nie ukrywam że kolega/przyjaciel jest tu najbardziej potrzebny i to nie jeden. Tak żeby móc się z nim stuknąć kuflem piwa, pogadać po męsku. Koleżanka/przyjaciółka? Zapraszam! A co z miłością? Na dzień dzisiejszy ani warunków ani nadziei na w ogóle lepszą przyszłość mam zbyt mało żeby jeszcze marzyć o żonie ale daję sobie jeszcze czas, ludzie w różnym wieku zakładają rodziny.
Nie jesteś z Krakowa lub okolic, a chcesz mi może zwyczajnie powiedzieć „Krzysiek, ja wierzę że jeszcze Ci się uda”, tak bardzo chcę i to usłyszeć ale nie chce tego wyłącznie przeczytać na ekranie swojego komputera. Mieszkasz 10km, 50km, 100km, 500km ode mnie a chcesz mnie jakoś wesprzeć psychicznie? Przyjadę do Ciebie. Jestem całkowicie zdesperowany. Może chcesz mnie wprowadzić do grona swoich znajomych? Bardzo chętnie, tylko oszczędź mi z ich strony spojrzeń litości. Może jesteś nieśmiały i myślisz że jak piszę że mam w sobie duszę wariata to już mnie nie chcesz poznać bo Ty jesteś raczej nieśmiały? Nic bardziej mylnego. Odezwij się do mnie. Spotkajmy się, znajdźmy wspólną płaszczyznę do działania, nie siedźmy całe życie w domu. Mnie nie krępują sytuacje w których podczas rozmowy zapada cisza. Pomilczmy ale bądźmy ze sobą. Zawsze można się do siebie zwyczajnie uśmiechnąć, nie trzeba czasem nic mówić. Ja nie chcę już przegapić ani jednej zabawy sylwestrowej. Nie ma znaczenia dla mnie czy to będzie wielki bal, wyjazd gdzieś czy spędzenie tego wieczoru z jednym przyjacielem na rozmowie, obejrzeniu filmu czy czymkolwiek innym, żeby tylko ten ktoś był.
Nie chce być tez w stosunku do nikogo nachalny, narzucać się, być nieuczciwy, wykorzystac kogoś do wyciągnięcia z dołka itp. Nie! Ja tylko nie chcę być sam.
Napisz PW
Napisz na gg: 48586231
Napisz na skajpaju: Krzych27L
Proszę.
Bez względu na to czy ten wpis coś zmieni w moim życiu czy też nie, Ty, który miałeś być moim ojcem, mój oprawco, kacie który wyssałeś ze mnie całe życie i mnie zniszczyłeś, który odizolowałeś mnie od ludzi, skazałeś na bycie samemu, który kazałeś mi się teraz w ten sposób ośmieszyć i skompromitować, na łożu Twojej śmierci przystawię ci laptopa pod Twój ryj i będę kazać Ci to czytać, a jak nie będziesz w stanie, to sam Ci to przeczytam, na końcu dodam IDŹ DO PIEKŁA.
Post został pochwalony 0 razy
|
|