dla samotnych
jesteś samotny/na? nie jesteś sam/sama!
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum dla samotnych Strona Główna
->
18 do 25 lat
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
18 do 25 lat
25 do 30 lat
30 do 35 lat
35 do 40 lat
40 do 45 lat
45 do 50 lat
50 do 55 lat
55 do 60 lat
od 60 lat wzwyż
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
olkos
Wysłany: Śro 20:18, 25 Lis 2015
Temat postu:
Idz na imprezę i poznaj kogoś. Sobota 21 listopad a ty siedzisz w internecie na forum i płaczesz zamiast już dawno być na jakieś imprezie i podrywać dziewczyny.
Napij się jakiegoś dobrego wina taniego oczywiście w normalnych ilościach i idź się baw. Praktykuj to 2-3 razy w tygodniu.
malaa00
Wysłany: Wto 23:23, 24 Lis 2015
Temat postu:
po prostu trzeźwo patrzę na świat, a przynajmniej staram się
i jeśli mogę dalej kontynuować dyskusję, to nie chodzi o to że nie możesz poznać dziewczyny bo popełniasz jakieś błędy, brak przebojowości to żaden błąd, podobnie ma się sprawa z dyskotekami, uważam że tam żony na pewno nie poznasz, jedynie kogoś na jedną noc lub utrzymankę, oczywiście nie mówię że wszystkie kobiety które tam chodzą tak sie zachowują, ale nie ukrywajmy, większość na pewno
nie wiem kto Ci naopowiadał bzdur żeby pokazywać charakter, uważasz że tylko tacy faceci mają wzięcie? tacy, którzy właśnie nie będą się prosić, ani walczyć o dziewczynę? wcale tak nie jest, wierz mi, i wcale nie chodzi o nachodzenie kogokolwiek czy przesladowanie, samemu tez czasem trzeba zrobic pierwszy krok, schować swoją dumę w kieszeń i starać się szukać rozwiązania, generalnie to uważam że jak w zwiazku zaczyna się coś psuć to obie strony powinny porozmawiać ze sobą, a nie obrażać sie i czekać aż jedno się odezwie, pokazać że sie tym nie przejmuje, powinno się rozmawiać o swoich uczuciach, to żadna słabość, każdy z nas jest człowiekiem, mężczyźni też
to że was wychowują w przeświadczeniu że okazywanie czy rozmawianie o uczuciach to coś złego, to już inna sprawa i temat na inną dyskusję
kwestia tego, czy przypadniesz komuś do gustu to już indywidualna sprawa tej osoby, nie ma recepty na to jak skutecznie poderwać dziewczynę, żeby byla z Tobą na zawsze, podobnie działa w drugą stronę, po prostu bądź sobą, nie oszukuj i nie kłam
ps. nie tylko Ty lubisz takie rozmowy o życiu i śmierci
lowello
Wysłany: Pon 23:29, 23 Lis 2015
Temat postu:
Tak, jak teraz czytam swój pierwszy post, to widzę, że wymaga on porządnej edycji... Ale niech już tak zostanie, jako dowód pierwszych, najszczerszych myśli...
@ Malaa0 Widzę, że mamy podobny pogląd na niektóre sprawy. W zasadzie, to niewiele mogę dodać do Twojej odpowiedzi. Powiem Ci, że jestem odrobinę zaskoczony, aczkolwiek pozytywnie, moim zdaniem masz zdrowe podejście do poruszonych powyżej spraw.
Czy widziałem przemiany szarych myszek w piękności jedynie dzięki makijażowi i ciuchom? Oczywiście. Może i rację mają Ci, co mówią, że pierwsza randka tylko na basenie ;p Tak, lubimy (mężczyźni) być oszukiwani iluzją makijażu. Do pewnego momentu jest to ok, po to makijaż wynaleziono.
Tym bardziej, rozwijając dyskusję, zastanawiam się nad błędami w swoim postępowaniu. Bo wiem, że na pewno sporo winy leży po mojej stronie, tylko część zależy od czynników zewnętrznych bądź drugiej osoby... Czy ktoś widzi błędy w moim postępowaniu na podstawie powyższych postów, oprócz: braku konsekwencji (dłuższego próbowania), małej przebojowości i słabych umiejętności podrywu oraz niestwarzania okazji (jakoś dyskoteki przestały mnie bawić)? Bo jak na razie to mówię, albo cisza w eterze po zaproszeniach, albo mam pecha trafiać na dziewczyny zajęte. Liczę na jakieś pomysły... To, że nie mogę się poddawać, traktować troszkę, przepraszam za wyrażenie, "z buta" ( po prostu nie prosić się, pokazać charakter, co by dziewczyna się nie znudziła i stwierdziła, że ma przed sobą ciepłe kluchy na każde zawołanie) już wiem. Może ktoś dostrzeże coś nowego.
malaa00
Wysłany: Pon 22:10, 23 Lis 2015
Temat postu:
tak zabrzmiała Twoja wypowiedź, zresztą sam podkreśliłeś że na 1. miejscu wyglad, dlatego też zaczęłam tą dyskusję, aby wyjaśnić parę rzeczy
a więc
nigdzie nie napisałam że wygląd się nie liczy, zgadzam się że jest to jeden z powodów dlaczego ludzie zwracają na siebie uwagę, dlaczego np wybierasz osobę taką a nie inną, ale uroda mija, niekiedy bezpowrotnie, a są mężczyźni którzy zmieniają swoje żony na młodsze, ładniejsze, zgrabniejsze, mimo że przeżyli z nimi x lat i mają dzieci, przykre to trochę
nie mówię też że otylość jest zdrowa, nie uważaj mnie za kogoś kto by jęczał albo bulwersował się z powodu Twojej argumentacji, że rozwiódłbyś sie z osobą która o siebie nie dba na własne życzenie, wcale mnie to nie dziwi, może Cię zaskoczę, ale podobnie jak Ty uważam że ludzie którzy mają nie wiem, np ponad 50 kg nadwagi powinni coś z tym zrobić, bo zagrażają sami sobie, nawet nie chodzi mi o estetykę, otyłość to choroba cywilizacyjna, którą się leczy, jedzenie dla niektórych to taki nałóg trochę, przy którym mogą się odstresować, podobny do alkoholu czy papierosów, z którym trzeba walczyć, ale dokładnie jak mówisz do tego potrzebne jest wsparcie drugiej osoby, jak przy każdym nałogu, ale wiesz otyłość po ciąży tez jest troszkę inna, ciało kobiety zmienia się niekiedy całkowicie, nie wszystkie wracają do swojej sylwetki, nie ukrywajmy, skóra się rozciąga, zostaje wystający brzuch nawet szczupłym kobietom i w naturalny sposób niczym tego nie naprawisz, choćbym nie wiem jakie ćwiczenia by ktoś uprawiał i ile brzuszków robił - bardziej w tym kontekście mi chodziło kiedy pisałam o ciąży
a co do miłosci bezwarunkowej to istnieje tylko w filmach, kochasz kogoś za coś, jesteś z kimś z jakiegoś powodu, a nie 'bo tak wyszło, bo to była pierwsza lepsza', albo że nie miało się czegoś lepszego do roboty, to oczywiste, tylko świat, media karmią nas bajkami, mrzonkami, przedstawiają ideały kobiety i mężczyzny, a ludzie coraz bardziej zwracają uwagę jedynie na wygląd, po to żeby móc komuś pokazać na kogo go stać i to jest najgorsze, każdy może być ładny, zapewne widziałeś przemiany kobiet z szarych myszek w piękności jedynie dzięki makijażowi i ciuchom - taki jest świat dzisiejszy, ale charakteru tak łatwo nie zmienisz, a wydaje mi sie że jednak on powinien grać pierwsze skrzypce w wyborze partnera, co mi po przystojniaku z którym nie będę mogła porozmawiać bo nawet nie będzie o czym? pamiętaj też że zauroczenie mija tak szybko jak się pojawia
ps. no ja niestety nie z tych co się zachwycają, a karalucha po prostu rozdeptuję, nie dlatego że mnie brzydzi, po prostu nie lubię robactwa ;p
lowello
Wysłany: Pon 21:05, 23 Lis 2015
Temat postu:
malaa00 napisał:
czuję tu lekką hipokryzję - pytasz czy dla kobiet ważny jest umięsniony facet z grubym portfelem, który chyba wita swoją kobietę prawym sierpowym, bo to od razu poprawia jej nastrój
uważasz że nie doceniają wrażliwca, romantyka, który by o nie dbał, kochał, szanował a sam stawiasz na pierwszym miejscu wygląd i sylwetkę, nie rozumiem tu czegoś, określasz warunki, którym ma sprostać dziewczyna a więc ma być przede wszystkim ładna i zgrabna, a są to dwie najbardziej kruche rzeczy jakie kobieta ma, nawet dla pięknej kobiety to krzywdzące bo będzie wiedzieć że jesteś z nią nie ze względu na to że oczarowała Cię elokwencją, poczuciem humoru, inteligencją a tylko tym jak wygląda, czy jeśli Twoja kobieta zestarzała by się w sposób jaki by Ci sie nie spodobał to byś ją zostawił? albo gdyby zaszła w ciążę, dostała rozstępów, przytyła 20 kg i nie mogła tego później zrzucić to też odstawił byś ją do kąta bo nie spełnia Twoich warunków?
czego tak naprawdę oczekujesz od dziewczyny - partnerstwa i miłości, osoby do wygadania się, do wspierania nawzajem czy tylko lalki?
Potraktowałaś tą część mojej wypowiedzi zbyt dosłownie. Ale nie dziwię się, mogło to tak zabrzmieć (wynika to z tego, że pisałem emocjonalnie i pod wpływem impulsu). W takim razie śpieszę z wyjaśnieniem. Nie stawiam wyglądu na pierwszym miejscu. Ale na drugim już tak. Jest to (dla mnie) nieodłączny element, który w pierwszym momencie (przy poznaniu ) decyduje, czy chcę osobę bliżej zapoznać, czy nie. To działa w dwie strony. Nie oszukujmy się, ludzie są estetami. Zachwycasz się w pierwszej chwili małymi słodkimi kotkami prawda? Albo pieskami? na 99% tak. A co czujesz widząc karalucha np.? Obrzydzenie. Zakodowane w naturze i raczej nie da się tego oszukać.
Teraz omówimy mój przypadek. Wyobraź sobie skalę od -100 do 100, gdzie -100 to maks. brzydoty +100 to maks. piękna, 0-neutralnie. Jest to moja prywatna skala. Bez zbędnych gadek, możesz przyjąć, że jeżeli dojdzie, opisywane przez Ciebie poczucie humoru, elokwencja i inteligencja, zaakceptuje (jako partnera) osobę od -10 do +100 na mojej skali (gdzie powyżej +10 potraktuję jako bonus i nie uwierzę w swoje szczęście). Z przyczyn zakodowanego DNA i charakteru, poniżej -10 nie zejdę... Nie sądzę, żeby to były wygórowane wymagania.... (kiedyś, po bliższym poznaniu dziewczyny, która nie podobała mi się za bardzo z wyglądu, coś z mojej strony zaiskrzyło. Z jej strony niestety nie. Więc nie uważam, żebym stawiał wygląd na pierwszym miejscu)
Próba racjonalnego wyjaśnienia emocjonalnych rzeczy wydaje Ci się pewnie dziwna... nie znam lepszego sposobu.... w przypadku uczuć nie używa się rozumu, kocha się bezwarunkowo ktoś powie....Nie, nie jestem tego zdania. Nie i już. Proszę tylko nie traktować tej wypowiedzi w kategoriach "białe albo czarne", bo moim zdaniem życie ma wiele odcieni szarości. Przykładem błędnego pojmowania uczuć może być tkwienie w związku Pań z "mężczyznami", którzy je biją... albo kochasz, albo nie... no to jak kochasz, to nie narzekaj, że bije... (absolutnie tak nie uważam, podaję tylko przykład).
Dlatego ja dopuszczam w życiu różne sytuacje. Weźmy na warsztat Twój przykład o przytyciu po ciąży... Odpowiadam: Jeżeli to byłaby moja żona, absolutnie bym jej nie zostawił. W końcu poślubiłem ją z miłości. Ale na pewno starałbym się: po pierwsze, wesprzeć ją w pierwszych miesiącach po narodzinach, a potem, gdy już poważne problemy miną, starał się ją zmotywować do próby zrzucenia wagi, dlatego, że każdy jest estetą, a i szczupła sylwetka jest dobra dla zdrowia. Nie wiem, czy to wynikało z mojej poprzedniej wypowiedzi (nie, nie wynikało),ale dodam, że mam spory zakres tolerancji jeżeli chodzi o nadprogramowe kilogramy. Spory, ale nie nieograniczony. Ale, dopuszczam taką sytuację... jesteśmy po ślubie. I żona zaczyna jeść na potęgę (skrajna sytuacja), zaczyna tyć na WŁASNE życzenie. Tak, dopuszczam rozwód z taką osobą. Tutaj padły pewnie jęki zawodu, oburzenia. Nic nie poradzę.. Ale to jest jeden bardzo konkretny, skrajny przykład, którego w ogóle nie powinienem poruszać... Dochodzą powikłania pochorobowe, gdzie objawem jest tycie, w takim wypadku też bym kochanej osoby nie zostawił. Temat rzeka, delikatny.. i tak na podstawie postu zostanę źle odebrany. A może nie, kto wie?
Tak dużo tekstu, a tak mało swoich myśli wyjaśniłem...
Pozdrowienia wszystkim
malaa00
Wysłany: Nie 22:04, 22 Lis 2015
Temat postu:
czuję tu lekką hipokryzję - pytasz czy dla kobiet ważny jest umięsniony facet z grubym portfelem, który chyba wita swoją kobietę prawym sierpowym, bo to od razu poprawia jej nastrój
uważasz że nie doceniają wrażliwca, romantyka, który by o nie dbał, kochał, szanował a sam stawiasz na pierwszym miejscu wygląd i sylwetkę, nie rozumiem tu czegoś, określasz warunki, którym ma sprostać dziewczyna a więc ma być przede wszystkim ładna i zgrabna, a są to dwie najbardziej kruche rzeczy jakie kobieta ma, nawet dla pięknej kobiety to krzywdzące bo będzie wiedzieć że jesteś z nią nie ze względu na to że oczarowała Cię elokwencją, poczuciem humoru, inteligencją a tylko tym jak wygląda, czy jeśli Twoja kobieta zestarzała by się w sposób jaki by Ci sie nie spodobał to byś ją zostawił? albo gdyby zaszła w ciążę, dostała rozstępów, przytyła 20 kg i nie mogła tego później zrzucić to też odstawił byś ją do kąta bo nie spełnia Twoich warunków?
czego tak naprawdę oczekujesz od dziewczyny - partnerstwa i miłości, osoby do wygadania się, do wspierania nawzajem czy tylko lalki?
Marcy
Wysłany: Nie 0:02, 22 Lis 2015
Temat postu:
Więcej wielokropków!
lowello
Wysłany: Sob 21:18, 21 Lis 2015
Temat postu: Potrzebuję się wygadać...
Witam wszystkich, życzę od razu miłego weekendu
Uprzedzam, będę pisał troszkę chaotycznie, gdyż postanowiłem dać sobie upust emocji...
Nawet w sumie nie wiem od czego zacząć. W każdym razie, mam 24 lata, jestem po studiach pracuję, jestem z pracy zadowolony. Generalnie jestem w miarę zadowolony z życia. W miarę...
Jak się pewnie domyślacie, brakuje mi drugiej połówki. Jest to najważniejszy "brak" w moim życiu. Nie miałem szczęścia do dziewczyn. Dlaczego zapytacie? Żebym to ja wiedział.... To znaczy wiem... ale nie potrafię za bardzo tego zmienić... Kiedyś "pracowałem" (starałem się, zabiegałem o nią) nad jedną dziewczyną 4 lata (czasy licealne). Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, udało się... na 3 dni... tak... potem jej się "odwidziało". Nie powiem, po tak długim okresie poddałem się (w stosunku do niej)... I to jest także moja wada, ale o tym za chwilę... Natrafiałem na różne dziewczyny, które mniej lub bardziej mi się podobały... i tutaj zaczyna się ciekawa rzecz... zaczyna się od zaproszenia na kawę, prawda? No od zaproszenia gdziekolwiek... 80% przypadków .... cisza albo zbywanie... Jejku, jak ja kocham to, że gdy pada to magiczne pytanie, "może wyskoczymy na herbatę?" dziewczyna milczy, albo odpowiada na coś innego, a pytanie przemilcza... ostatecznie przekłada na świętego nigdy... jedziemy dalej... no jest spotkanie... mniej lub bardziej gadka się klei... no ale grunt niewybadany (teraz już umiem sobie z tym radzić, do niedawna jakoś... no nie wiedziałem jak się dowiedzieć o...), ma chłopaka czy nie? No bo musicie wiedzieć... jestem wychowany na tym "francowatym" moralnym kręgosłupie... Ostatni rycerz na białym koniu... To sprawia, że mam zasady... dziewczyna zajęta=ja się nie wtrącam... Nie ma wagonów, których się nie da odczepić powiecie... Tak, jasne, nawet małżeństwa z 30 letni stażem się rozpadają z powodu innej osoby.. ale ja tak nie potrafię.. nie mógłbym ... no i naprawdę nie potrafię... żaden ze mnie casanowa, nie jestem przebojowy.. ale o mnie za chwilę... Spotkanie jakoś minęło, zazwyczaj staram się odprowadzić ile się da... no i co? Ani tutaj "wymusić" jakiegoś całusa albo jak tutaj dać do zrozumienia... bo znów musicie wiedzieć, że nie jestem osobą, która wychodzi po pierwszym spotkaniu z założenia, że musi iskrzyć.. W sumie, zawsze się zastanawiam, jak niektórzy to robią, że z jednego wyjścia do pubu robią kolację ze śniadaniem u drugiej osoby... Znów, no nie potrafię.. No i potem jak nawet pociągnę relację, to się dowiaduje, że " nie ma czasu". No tak, nie jest zainteresowana... Rany, nie można powiedzieć wprost? Tak, wiem, ciężko jest być bezpośrednim, nawet facetowi, co dopiero kobiecie, bo zaraz nachodzą myśli "aa, nie urażę go... no fajny jest w miarę, no ale nie materiał na chłopaka.. więc zbędę go, domyśli się... mądry jest"... Długo nie byłem... dobrze, że teraz jestem... Ale wolałbym usłyszeć to wprost, dlatego mam WIELKI szacunek do pewnej znajomej, która po zaproszeniu jej na herbatę, powiedziała, że sorry, ale spotykam się z kimś, i to będzie nie w porządku dla tej osoby i w stosunku do Ciebie... niby nic... a po tym jednym zdaniu, dziewczyna ma szacunek u mnie do końca życia... Bo się zaraz zgubię.. Nie zanudziłem was? To nawet nie jest połowa, stety niestety... No i tak to szło... Potem jakoś tak przestałem szukać okazji... Prowadzę normalne życie, mam niewielu dobrych znajomych, 2 przyjaciół, ale to mi wystarczy.. lepiej dbać o 2-3 relacje, niż mieć 500 znajomych na facebooku... Życie towarzyskie w zasadzie ograniczam na własne życzenie, ale uwierzcie.. lenistwo to tylko mała część... nie mam zdrowia na imprezowanie przez cały weekend, raz na 2 tygodnie to maks... Organizmu nie oszukam, tych 8 godzin snu potrzebuje... Po za tym... jestem osobą raczej lubiącą zacisze domowe z nutą, taką dużą, ale jednak nutą, potrzeby wychodzenia do ludzi, podróżowania, bycia na łonie natury, w kinie czy pubie bądź na dyskotece... Mam odwrócone proporcje, niż inni ludzie. Aczkolwiek nie uważam się, abym był zamknięty w czterech ścianach i czerpał z tego złudną przyjemność.. .bez przesady... No i tak... nie stwarzałem okazji do spotykania się z dziewczynami... podryw "z niczego", do przechodzącej bądź siedzącej na ławce dziewczyny? Zapomnijcie... Nie jestem nieśmiały... ale potrzebuję się "rozkręcić", mieć "punkt zaczepienia" (może być to siedzenie wspólne do lekarza, a ktoś będzie np. czytał książkę, wtedy zagadam), bez tego nie potrafię stworzyć sytuacji... W akcie hmm... desperacji? nieee... może, walki z samym sobą, napisałem post na popularnym portalu, gdzie właśnie miały "styknąć się" osoby samotne... I przełom.... tak.... napisało do mnie 10 osób, z 4 miałem dłuższy kontakt, a z 1... skracając maksymalnie, stworzyłem związek... matko, nie wiecie jakiego pozytywnego kopa mi to dało... okazało się, że gdy ktoś mi dał szansę, potrafiłem być czuły, kochający... wspólne spędzanie czasu, przytulanie się, długie pocałunki... Bo musicie wiedzieć, że odmieńcem nie jestem, potrafię kochać, i chcę być kochany...No ale...rozpadło się... z bardzo poważnego powodu, gdzie wspólne plany na przyszłość mogły się okazać katuszami dla obojga... Racjonalizm wziął górę... rozstaliśmy się, w przyjaźni... Dlaczego nie walczyłem? No, wiecie... to moja zaleta bądź wada.. nie wiem... jestem bardzo racjonalny, stosunek tego do emocjonalności to 70/30... Nie jestem osobą, która walczy, pisze, nachodzi, ma szalone pomysły, śle listy i w ogóle... nie to nie, tak to tak... Ale kochać też potrafię.. No i wróciłem do punktu wyjścia... To co.... hmm.. portal randkowy? ok.. No i znowu.. czy piszę śmiesznie, czy poważnie, elokwentnie bądź zdawkowo, "wiadomość przeczytana" i zero odzewu.. z 1 dziewczyną się spotkałem... ale nie spodobała mi się... z wyglądu i charakteru.. Oho, powiecie... Wybrzydza... No to.. tak... macie rację... ale bez przesady.. Nikt mnie nie przekona, że tylko wnętrze się liczy.. dziewczyna musi mi się spodobać.. do relacji max. przyjacielskich, wygląd dla mnie nie istnieje.. BA, zawsze jakoś lepiej dogadywałem się z tymi...bardziej brzydkimi czy mniej przebojowymi.. i ok, spoko, są to często bardzo wartościowi ludzie, inteligentni, można pogadać.. Ale nie do relacji chłopak dziewczyna... Jestem facetem, najlepiej by było mieć piękną dziewczynę 90/60/90 ale bądźmy realistami.. Nie... Są 3 warunki jakie stawiam dziewczynie... 1, nie do ominięcia, ładna buzia... musi mi się spodobać... 2, też raczej nie do ominięcia, odpowiednia waga... nie nie nie, nie wybrzydzam, ale proporcje jakieś zachowane muszą być... co innego kształty, co innego być grubym... 3 warunek, do ominięcia, długie włosy... Tylko tyle i aż tyle... Powiedzcie mi, to dużo? Aż tak wybredny jestem? Aż z ciekawością zobaczę, co inni myślą... tak, na czym to ja.. aha.. czyli z portalu nici.. Dochodzimy do dnia dzisiejszego...
Powinienem jeszcze powiedzieć coś o sobie więcej... Jestem osobą po studiach, to już wiecie, pracuję, mam stabilne zatrudnienie i satysfakcjonującą (tak... dziwne, nie?) płacę... Ale nie jestem przebojowy, ani duszą towarzystwa... Nie zależy mi (aż tak) na samochodzie (posiadam), ogólnie rzeczach materialnych... nawet czasem zakrawam o skąpstwo.. ale powoli się tego oduczam... do grobu kasy nie zabiorę ;p Można powiedzieć, poziom: oszczędny. Lubię inteligentne rozmowy, o wydarzeniach, ideach, polityce bądź religii... no ogólnie kategoria "takie trochę poważniejsze, wnoszące do życia coś, co pozwoli konstruktywnie poszerzyć wiedzę". Gubię się przy tematach o byle czym, tzw. przepraszam, "du... marynie"... Od rozmówcy oczekuję coś więcej (dialog via sms czy chat) niż: tak, spoko, jasne, co tam? Jem obiad, a ty?... Tak jak mówiłem, lubię wyjść do kina, na spacer, obejrzeć film, przygotować obiad (nie częściej niż 2 razy w tygodniu ;P), pozwiedzać, takie tam... nieregularnie pobiegać, chodzę na basen 2 razy w tygodniu... Diety nie trzymam, jem normalnie.. O może to wam powinienem napisać? Nie jestem brzydki... serio... jestem przeciętny z dozą "ładny, może się komuś podobać". Jednak w życiu wiele osób mi mówi, że jestem z aparycji jakiś taki .. poważny.. nie uśmiecham się... eh.. serio? Mam taką mimikę, subtelny uśmiech, gdzie czuję radość i wydaje mi się, że się uśmiecham, w lustrze jest niewidoczny.. muszę naprawdę naciągnąć policzki, co wygląda z kolei głupio, żeby widać było, że się uśmiecham... czyli ludzie biorą mnie za ponuraka, tak?... Muszę z tym żyć... Do niedawna się trochę tak jakby użalałem nad sobą... Minęło, udało mi się to przewalczyć, teraz walczę z lenistwem.. mam słomiany zapał... tyle rzeczy bym zrobił, tyle bym się nauczył... potem i tak w większości siedzę przed komputerem... bolączka wielu... ale dzień po dni wyrywam się z tego, wracając do aktywności fizycznej, czytania książek (różnych) oraz próbowania sił w kuchni.. Wiem, że macie z tym problem ( z komputerem) ale walczmy.. tak, walczmy.. nie poddawajmy się... Jak widzicie, jestem osobą bez jakiejś jednej silnej pasji, czym bym mógł zaimponować kobiecie... jestem, jak mi się wydaje normalny... Nie dam sobie wmówić, że jestem inny. Aczkolwiek wiem, że trzeba nad sobą pracować.. tylko jeśli sam się nie przemogę, to nikt za mnie tego nie zrobi... Więc nie doradzajcie mi proszę, psychologa... taki temat jest pod spodem, od kolegi z Legnicy... i tutaj go popieram... To marnowanie pieniędzy... A jak naprawdę życie mi da w kość, to do niego pójdę... na razie próbuję innej drogi.. bo podsumowując, brakuje mi w życiu tylko kogoś bliskiego.. tyle i aż tyle... na koniec dodam, że z różnych względów preferuję osoby z Wrocławia...
Takie jeszcze pytanie do dziewczyn, czy wy naprawdę oczekujecie (jasne, że nie wszystkie, ale nawet tak "w pierwszej kolejności) takiego faceta co to ma gruby portfel, jest zaj.... pewny siebie, ma samochód taki, że ja z rocznej pensji go nie kupię, który będzie super obrotny życiowo ( i tutaj wam powiem... hmm.. no tak, kto by nie chciał... wiadomo, że nawet natura nas zakodowała.. obrotny facet, pewny siebie, umięśniony = poczucie bezpieczeństwa.. tylko czy znajdziecie takiego?), ale z kolei nie będzie was szanował? Czy naprawdę takie złe jest to, że facet ma szacunek do kobiety, dba o nią? Czy zaraz jest postrzegany jako ciepłe kluchy bez swojego zdania, pantoflarz? Gdzie jest ta granica, pomiędzy twardoszczękim macho a grubaskiem-przytulaskiem bez "coyones"? .... Ja tam uważam, że zwiazek powinien być partnerski, oparty na wzajemnym szacunku, wspólnej miłości ale i racjonalności, takie ying-yang... Ale może się mylę...
Czego oczekuję od was? Hmm... parę próśb już padło.. A tak, piszcie co chcecie (oprócz pójścia do psychologa). Samo napisanie tych nieskładnych myśli bardzo mi pomogło... naprawdę... Nie ustanę w walce zwanej życiem... BO nie mam źle... a mogę mieć lepiej.. więc trzeba walczyć...
Pozdrawiam was i życzę miłego wieczoru
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin