dla samotnych
jesteś samotny/na? nie jesteś sam/sama!
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum dla samotnych Strona Główna
->
25 do 30 lat
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
18 do 25 lat
25 do 30 lat
30 do 35 lat
35 do 40 lat
40 do 45 lat
45 do 50 lat
50 do 55 lat
55 do 60 lat
od 60 lat wzwyż
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
obserwator
Wysłany: Wto 2:25, 30 Lip 2013
Temat postu:
W psychiatryku na odwyku był
blackno1
Wysłany: Śro 8:36, 24 Lip 2013
Temat postu:
Faktycznie fatalna i do tego do cna niedojrzała. Gdy przyglądałam się podobnym perypetiom ludziom w moim liceum byłam pewna, ze jak dorosną to im to minie. Ale jednak niektórzy nidgy nie wyrastają.
Jestes lekarzem, pielęgniarzem? Pytam, bo wspominałes o oddziale
Łukasz321
Wysłany: Pon 10:47, 15 Lip 2013
Temat postu:
I niestety wiele takich kobiet chodzi po świecie... czy to tak ciężko się zdecydować? Albo jak się wie że jest się zmiennym to nie ranić chociaż innych tym chorym zachowaniem!!
Zosia Samosia
Wysłany: Czw 13:51, 23 Maj 2013
Temat postu:
fatalna historia, a jednak taka prawdziwa...
Gość
Wysłany: Śro 22:52, 06 Mar 2013
Temat postu:
Dziękuje szczerze to mama z 2 dzieci to ma ciężko poszukać miłości faceci nie chcą się w to bawić wiec chyba zostanę sam ...
santhil
Wysłany: Wto 9:33, 05 Mar 2013
Temat postu:
Już mi lepiej. Parę dni temu napisała do mnie dziewczyna. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać itp itd. Czuję że to coś więcej niż zwyczajna znajomość, nie wiem, dowiem się jak się spotkamy. Może szczęście znów się do mnie uśmiechnęło. Życzę ci tego samego. Aby szczęście i miłość zawitała w twoim sercu i domu. Powodzenia.
asiulka
Wysłany: Nie 17:01, 03 Mar 2013
Temat postu:
Łukaszu mam nadzieje ze podniosłeś sie po tym ja tez jestem sama chociaż mam 2 dzieci czasem wieczorem płakać mi sie chce z tej samotności na dodatek tyle problemow staram sie to ukryć ale już czasami nie potrafię ...
santhil
Wysłany: Pon 2:15, 21 Sty 2013
Temat postu:
Ostatnio dowiedziałem się wielu rzeczy o niej, znam jej znajomych z pracy i też się dziwią tym powodem zerwania, ale co ważniejsze to mówią (nie mam dowodów) ale mówią że przyprawiała mi robi, a jedna ze znajomych nie chciała gadać za dużo ale powiedziała mi że ja byłem tylko osłonką, kamuflażem dla niej... jest mi już lepiej ale gdy dowiedziałem się o tym i tamtych to poczułem się jak idiota, że też dałem się tak jej wykorzystywać, ale jak to się mówi zakochani mniej widzą, ale dzięki temu też straciłem do niej resztki szacunku i wiem że z nią znajomość jakakolwiek już nie jest możliwa, gdyż ja nie chcę jej znać...
Mówi się że trzeba wybaczyć, wybaczyłem ale czy do końca to nie wiem, że trzeba sobie życzyć szczęścia, ale ja tego nie mogę, nie życzę jej niczego ani złego ani dobrego, poprostu traktuję ją od niedawna jak coś co jest na tym świecie, ale nie bardzo potrzebne...
santhil
Wysłany: Śro 21:45, 09 Sty 2013
Temat postu: Rzuciła Mnie
Witam, chciałbym podzielić się dość przykrym wydarzeniem z mojego życia. Zacznę od tego że swoją dziewczynę poznałem w pracy ponad 3 lata temu. Wtedy była z kimś innym jeszcze, ja nią nie specjalnie zainteresowany, później poszedłem na inny oddział i nie widziałem jej jakieś 7-8 miesięcy. Gdy wróciłem ona już zerwała z tamtym. Na początku były sobie uśmieszki, puszczanie oczka itp. Tak jakoś się stało że jednak zaczęliśmy ze sobą chodzić, w połowie grudnia 2010 roku. Po miesiącu rzuciła mnie bo powiedziała że jednak tamtego kochała i kocha nadal, ale po 2 dniach odezwała się do mnie że uważa tamten etap za zamknięty i chce na nowo sobie ułożyć życie. Wróciła do mnie. Po jakimś czasie wyznała mi miłość, że mnie kocha i chce ze mną być na dobre i złe. Na naszą rocznicę bycia ze sobą czyli w grudniu 2011 (nie liczę dni kiedy po miesiącu mnie rzuciła, krótka przerwa) chciała abyśmy wzięli ślub cywilny, że fajnie by tak było. Ja jestem z katolickiej rodziny więc widzę ślub tylko w kościele. Ale na sylwestra, a dokładniej po północy w nowym roku, oświadczyłem się jej. Popłakała się i zgodziła się, przyjęła moje oświadczyny. Byłem wniebowzięty. Kilka dni później zaczęła mówić o dacie ślubu naszego, że jak u niej w domu sprawy rodzinne się ułożą to się do niej wprowadzę, nawet o dziecku coś wspominała. W grudniu 2012 tuż przed świętami coś się zdarzyło, nagle między nami się ochłodziło, oddaliła się ode mnie, psychicznie i fizycznie. Czułem coś nie tak. Jej matka wyjechała do rodziny do innego województwa, więc święta spędziła u mnie i mojej rodziny. Od ponad roku a nawet dłużej każdą chwilę spędzaliśmy razem, gdy mogliśmy spaliśmy razem, kochaliśmy się jak była możliwość. A tu nagle zmiana, po wigilii poszliśmy do niej, spaliśmy, wszystko ok, rano wybrałem się do pracy. 1 dzień świąt nagle mi mówi po co mam wcześniej wstawać i iść po samochód ojca (mój był zepsuty) jak mogę u siebie spać, no ok. Zaprowadziłem ją do domu i poszła spać po 19. Na drugi dzień czyli w 2 dzień świąt miała przyjść na śniadanie, niestety dopiero ją obudziłem o 13 swoim telefonem, powiedziała mi że spała tylko 4 godziny. To myślę sobie co ona robiła od 19 do 9 godziny dnia następnego??? Ale ok. Przyjechał mój brat i było fajnie, poszliśmy do niej i kochaliśmy się. Myślałem że wszystko wróciło do normy, ale nie. Następny dzień miała po pracy przyjść do mnie na obiad, gdybym nie zadzwonił że mój ojciec po nią wpadnie po pracy to bym nie wiedział, powiedziała mi że źle się czuje, i wogóle matka wróciła i będzie u siebie. Dlaczego nie chciała żebym na przykład wpadł do niej? Nastepny dzień prawie powtórka, znowu że źle się czuje i zostanie u siebie. Weekend, gdyby jej matka nie chciała abym przyszedł na obiad to ona by mi tego nie zaproponowała tak się poczułem. W niedziele gadaliśmy o sylwestrze. W poniedziałek pojechaliśmy na sylwka na dyskotekę, było duża paczka, świetnie się bawiliśmy, przytulaliśmy się, wróciliśmy z dyskoteki, kochaliśmy sie 2 razy, było super. Myślę coś złego się stało ale to minęło. Nic bardziej mylnego. 2 stycznia 2013, była mała kłótnia, bo najpierw gada że śpimy u mnie skoro obiad jemy u mnie, a tu przed wyjściem że u niej, bo ona się umówiła. Pytam się z kim, po co, nie bronie jej tego. Przecież może się spotykać z przyjaciółmi, ale kiedyś to by mnie targała na każde spotkanie a tu idzie sama i nie chce powiedzieć z kim. Pokłóciliśmy się i każdy poszedł do siebie. Później napisałem jej co się stało, czy wszystko gra, bo się między nami ochłodziło, odpisała, że nie gra, że umówiła się z kumpelą z dorotą itp, że to nie moje wina, że mnie przeprasza że znów to robi przez telefon, że musi być sama bo ma problem z samą sobą. OK, dam jej czas aby sobie poukładała myślę. następnego dnia widzę zmiane statusu na facebooku z zaręczonej na wolną, czytam kolejny raz sms od niej i uświadamiam sobie że być może ze mną zerwała. To pisze jak jest a ona, że przecież wszystko wyjaśniła we wczorajszym sms`esie. Pytam o powód - I TU MNIE ZASKOCZYŁA - napisała że spotkała swojego byłego którego ona rzuciła i stare uczucia wróciły, że namieszał jej w głowie. Ja nie mogę, rzuciła go 3 lata temu i nadal coś do niego czuje. Nie mogłem w to uwierzyć, a tu następny że ona kocha nas obu jednocześnie ale chce nikogo oszukiwać i dlatego postanowiła być sama.
Totalnie tego nie ogarnąłem, to ona chciała zaręczyn, ślubu żebym znią zamieszkał, mieć dziecko, a po 2 latach takie coś wykręca. Faktycznie zrozumiałem że ona ma problem ze sobą. Oddałem jej wszystkie rzeczy jakie miałem, nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, mój ojciec w sumie oddał rzeczy jej matce. Jej matka też jej nie rozumiała, gdyż takie coś zrobiła 2 raz. Z byłym też była zaręczona i też go rzuciła (dlatego że jego szef nie wypłacał wynagrodzenia, albo z opóźnieniem a jej były się tym bardzo nie przejmował, żył trochę na koszt mojej byłej). Matka się z nią pokłóciła za to.
Ja nie ogarniam, jak można mówić że się kogoś kocha, że chce się ślub wziąć dziecko mieć, razem mieszkać a potem powiedzieć że kocha się byłego. Nie chciała mnie oszukiwać. Oszukiwała mnie przez całe 2 lata. Jeśli nie była pewna mnie i jej uczucia do mnie, po co przyjmowała zaręczyny. Miałem doła. Minął tydzień od tego, no cóz powoli muszę to zaakceptować. napisałem do niej że jej wybaczam, że widocznie tak miało być, a ona co na to. Na co mnie twoje wybaczenie, że wie co ja myśle itp itd. To ja tu wyciągam do niej ręke, chcę jakoś się pogodzić, żebyśmy mogli iść dalej, zamknąć temat, a ona w sumie mnie opierdala.
Dziś zrozumiałem że ją już nie kocham (choć napewno w serce zabije szybciej jak ją zobaczę ale to już nie to), może powiecie co tak szybko, ale zrozumiałem jaką ona osobą byłą i jest. Naprawdę coś z nią jest nie tak, i szybko to nie minie. Wczoraj wypisywałem jej wady i co mi się w tym związku nie podobało, trochę tego było i ulżyło mi trochę. Po dzisiejszym jej chamskim odzewie, przestałem ją szanować a nawet lubić. Mam nadzieję że ją będe widzieć bardzo rzadko. Jak dla mnie ona się stoczyła na dno i może tam zostać. Ja już nigdy do niej nie wyciągnę pomocnej ręki, nawet na cześć nie ma co liczyć. Chyba zrozumiałem że ten związek był trochę toksyczny.
Trudno mi się przyzwyczaić do bycia singlem, ale wolę to od bycia z nią.
Jeśli będzie się to komuś chciało wszystko przeczytać to fajnie, dzięki, możecie coś napisać o tym, co myślicie. Ja poprostu jestem z ludzi którzy muszą się wyżalić, muszą porozmawiać, bo dzięki temu jest mi lżej i lepiej. Pozdrawiam Łukasz.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin