Autor |
Wiadomość |
Gienia |
Wysłany: Wto 12:50, 03 Sty 2017 Temat postu: |
|
|
|
|
Reinheart |
Wysłany: Śro 0:09, 28 Gru 2016 Temat postu: |
|
Czasami po prostu sam się odsuwam wiedząc, że nie zasługuję na taką osobę. A ostatnio po prostu już przestałem ufać. Lepiej nie ingerować w nic bo Cię wykorzystają, a Ci którym naprawdę zależy na Tobie to można policzyć na palcu jednej ręki straconej na wojnie. Jak mam żyć w takim świecie, to wolę nie żyć wogóle, albo jak najdalej od tego wszystkiego... Po co się martwić, starać i robić wszystko aby było dobrze skoro i tak wszyscy mają Cię w nosie. Już lepiej dążyć do tego aby mi było jak najlepiej i nie patrzeć na resztę, skoro komuś będzie na mnie zależało to będzie cały czas.
Wybaczcie ten mój chaotyczny post, ostatnie czasy nie są łaskawe dla mnie. |
|
|
Gienia |
Wysłany: Czw 20:58, 17 Lis 2016 Temat postu: |
|
san-el bardzo fajny cytat nawet jeśli zaczerpnięty z mało ambitnej literatury |
|
|
san_el |
Wysłany: Nie 22:34, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
Podobno, jeśli nie poznalibyśmy smutku, nie wiedzielibyśmy czym jest szczęście:)
W którejś z książek przeczytałam kiedyś "nie pokazuj mi raju, żeby chwilę po tym mi go odebrać". Pewnie przekręcam i pewnie była bardzo niewymagająca książka, ale jakoś teraz, w kontekście tego, co napisałeś o szczęściu przyszło mi to na myśl. Jakoś nie widzę sensu w życiu wspomnieniami i 'cieszeniu' się z tego, że coś się w moim życiu stało.
Uszczęśliwiać ludzi jest miło, z drugiej strony pomyśl, czy nagle wszyscy nie zaczną uważać się za kogoś, kto zawsze pomoże z uśmiechem na twarzy. I nie twierdzę tutaj, że pomaganie jest złe. Wydaje mi się jednak, że każdy czasem chce, żeby czasem to nam ktoś pomógł, ktoś zadbał, ktoś zrobił herbatę z miodem. Żeby to Tobie ktoś napisał to dobranoc pierwszy, chociaż od czasu do czasu.
Co do trwałości związków to nie wiem sama co o tym myśleć. Z jednej strony nie wiem czy do końca rozumiem ideę przysięgania, kiedy uważam, że jeśli jedyną rzeczą, która trzyma przy mnie tą drugą osobę jest przysięga to nie wiem czy chcę brnąć dalej w taki związek. Może to kwestia odpowiedzialności. Jeśli poczujesz się odpowiedzialny za tą drugą osobę, tak szczerze, to już nigdy jej los nie będzie Ci obojętny.
do końca pewna też nie jestem, czy mógłbyś tak łatwą odtrącić osobę, z którą naprawdę dobrze byś się czuł, która byłaby dla Ciebie odpowiednia. Poza tym jeśli komuś zależy to nie da się tak łatwo zbyć, w każdym znajdzie się trochę uporu. Poza tym może nawet jeśli jeszcze trochę trzeba poczekać, to czasem warto? |
|
|
Reinheart |
Wysłany: Nie 21:57, 06 Lis 2016 Temat postu: |
|
"Dziwny sen" nie do końca rozumiem czym jest słowo Mef.
"san_el" z tego co wiem to w każdym z nas jest szczypta chaosu z którego chyba między innymi powstaliśmy?
Być może w moim wpisie jest trochę smutku, w końcu zwykle opisuje to co przeżywam, a nie ma człowieka na ziemi który byłby szczęśliwym przez całe życie.
Z drugiej strony czasami zastanawiam się, czy gorsze jest być szczęśliwym i to szczęście stracić czy może sprawiać że wszyscy do koła są szczęśliwi. Myślę, że jednak gorsze jest to pierwsze, bo jak komuś da się szczęście i widzi się to jak bardzo druga osoba jest radosna to samemu to się odczuwa i można napawać się tym blaskiem. Choć też trzeba uważać na ludzi którzy wysysają z Ciebie wszystko co najlepsze. Dni przemijają bardzo szybko i może jeszcze wiele przede mną to myślę, że te chwile miłości i beztroskich chwil już odeszły z młodością hehe wiem, że czasami piszę jak jakiś staruch, ale młodym człowiekiem też nie jestem i jak pomyślę sobie że wszyscy się pobierają i mają kogoś a ja nawet nie mam komu napisać dobranoc to jakoś smutno się robi, szczególnie teraz kiedy jesień wędruję po świecie Ale czy miłość i szczęście to to samo? Przecież można być zakochanym i być nieszczęśliwym, albo być nie kochanym ale szczęśliwym. Z drugiej strony ciężko jest znaleźć kogoś, kto pozostanie "aż do śmierci" teraz wszystko jest kruche, nawet przysięgi. Ale kto wie, może pewnego dnia znajdę drugą osobę, gdzie będzie nas ciągnęło do siebie... Ale obawiam się, że przez te tyle lat samotności nie będę wiedział jak się zachować, może już taka sytuacja była, a samotność tak mocno we mnie wsiąkła, że nie potrafiłem odpowiednio się zachować i odtrąciłem drugą osobę? Chyba nie ma co się zastanawiać, lecz brać życie takie jakie jest i mieć nadzieję, że to co mówią o drugiej stronie jest prawdziwe i tam odnajdę swoje szczęście |
|
|
Dziwny sen |
Wysłany: Nie 0:03, 06 Lis 2016 Temat postu: Gratulacje |
|
Nie czytałem tekstu, ale myślę że powodem tak długiego wywodu mógł być Mef. Jeżeli nie to gratuluję i biorę się za czytanie. |
|
|
san_el |
Wysłany: Sob 22:18, 05 Lis 2016 Temat postu: |
|
Wiesz, mimo to, że w tym co piszesz jest trochę smutku, a może bardziej smutnej nostalgii, mimo wszystko mam wrażenie, że jesteś człowiekiem szalenie pełnym optymizmu. Czy szczęśliwym, nie wiem, nie da się tego tak łatwo stwierdzić. Z drugiej strony, czy każdy musi być szczęśliwy? Tego też nie wiem.
Doskonale znam to uczucie, kiedy niby w samotności dużą dozę tego szczęścia można odnaleźć, z drugiej strony mam jednak świadomość, że są takie momenty, kiedy kogoś bardzo potrzebujemy, mimo tego, że dalej się uśmiechamy i mówimy z dziarskim wyrazem twarzy, że mi przecież mi jest tak dobrze, nic innego mi nie potrzeba, bo mam to czy tamto, w dodatku jestem zajęta tym lub tym. Ciężko się przyznać, że czuje się samotnym przed samym sobą, co dopiero przed innymi ludźmi. Jeszcze ktoś, nie daj Bóg, starałby się temu zaradzić.
Nawet jeśli ktoś nie jest do końca duszą towarzystwa, może nawet domatorem, to chyba nie da się samodzielnie wypełnić całego swojego świata.
Nie wierzę do końca, że w życiu pisana nam jest tylko jedna osoba i do póki jej nie odnajdziemy nie będziemy szczęśliwy. Gdyby tak było to szanse na jakikolwiek udany związek byłyby zerowe (a wiem, że i tak zbytnio duże nie są) O tym, czy kogoś poznamy czy nie, często decyduje przypadek. Tak czy inaczej, jesteśmy jednym wielkim znakiem zapytania, loterią. I z jednej strony jak sobie tak myślę, to mnie to wkurza, bo lubię mieć życie pod kontrolą, ale z drugiej to ciągle można mieć nadzieję na kilka niespodzianek, prawda?
Kiedy czytałam to, co napisałeś o książkach przypomniałam sobie jak bardzo podobali się "Trzej Muszkieterowie". Chyba każdy ma nadzieję, że w jego życiu znajdzie się też miejsce na tak zażyłe relacje, bez względu jaki będzie ich kontekst.
Ogólnie, kiedy myślę o tym, co napisałam, mam wrażenie, że chaos to moje drugie imię |
|
|
Reinheart |
Wysłany: Pią 21:02, 21 Paź 2016 Temat postu: |
|
WSM, pamiętam Cię, osoby takie jak Ty trudno zapomnieć nieźle potrafiłaś się wykłócać, że facetom chodzi tylko o jedno i wogóle jesteśmy najgorsi, a tu proszę znalazłaś tego jedynego i nastawienie się Twoje obróciło o 180 stopni Choć nie raz tłumaczyłem i wałkowałem to, ale dobrze, że znalazłaś kogoś kto Cię wspiera i jest blisko Ciebie
I nie nie brakuję mi bliskiej osoby, nie czuje się samotny, a jeśli nawet chciałbym się komuś wyżalić, to zawsze znajdzie się ktoś kto mnie wysłucha, po prostu mało kiedy to robię.
"Jesteśmy podróżnikami, ciągle przemy naprzód i oglądamy się za siebie. Samotni i zjednoczeni. Nie mamy wyboru, musimy próbować przez naszą niezaspokojoną ciekawość, przez strach przed tym, co się wydarzy, jeśli nie spróbujemy. Ty jesteś naszym odkrywcą. Pożegnamy się, a Ty po raz ostatni spojrzysz za siebie... wiedząc że gdziekolwiek się udasz, my będziemy przy Tobie."
I myślę, że jest w tym dużo prawdy, my jesteśmy podróżnikami, przechodząc przez ten świat, odkrywając go cały czas... Miłość? Była fajna jak człowiek był młody, teraz miłość zwykle odbiega na drugi tor i nie mówię tutaj, że samotność jest fajna, zawsze fajniej jest dzielić świat z drugą połówką, ale też nie jest tragicznie Przykład? Proszę bardzo. Mogę wsiąść na motocykl i pojechać sobie przed siebie, poznawać nowych ludzi i zobaczyć kawał świata Motocykl hmmm nie raz o nim pisałem, ale tak naprawdę to ta maszyna pomogła mi bardzo dużo. Przedtem miałem tylko komputer, który był moim towarzyszem, grałem bardzo dużo. I przez pewien czas dawało mi to radość. Do motocykli nigdy mnie nie ciągnęło. Ale pewnego dnia kupiłem sobie maszynę mimo przeciwności. I to właśnie dzięki niej poznałem zupełnie inny świat, ludzi którzy zawsze trzymają się razem i do tego przejechałem kawał pomorza. Mam teraz tylu znajomych, że ciężko jest policzyć wszystkich za pomocą wszystkich moich palców a do tego to nawet jak mi motocykl się zepsuł to dzwonili i pytali czy potrzebuje pomocy. Niby motocykliści są źli, a okazuje się że mam nową rodzinę
Życie nie jest takie złe, mimo że jest się samotnym jest tyle przecież piękna na tym świecie, pełen wspaniałych ludzi którzy mimo wszystko idą przed siebie. Latem poznałem pewną Dorotkę, która może i jest malutka, ale za to ma tak wielkie serce, że mogła by pouczać wszystkie fundacje charytatywne razem wzięte. Gdyby było więcej takich ludzi to świat byłby o wiele piękniejszy. Poznałem wielu ludzi którzy muszą dźwigać swój krzyż. Dlatego uważam, że nie ma co szukać drugiej połówki, życie i tak jest na tyle ciężkie, że wystarczy otworzyć oczy i wyciągnąć dłoń aby pomóc ludziom i poczuć się potrzebnym Do tego też dochodzi inna sprawa. Miłość jest piękna na początku, a potem? jakąś tą miłość trzeba utrzymać, a w dzisiejszych czasach jak nie masz pieniędzy to raczej nic nie utrzymasz Do tego miłość może być piękna, ale dla postronnej osoby stojącej z boku już nie. I tak jak wcześniej pisałem, mam taki problem, że mój młodszy brat się żeni, ale nie wyprowadza się z domu rodzinnego, zamiast tego postanowił przebudować całą górę, przez co będę mieć mniejszy pokój. Mogę się sprzeciwiać, ale czy to ma sens skoro i tak zrobi jak chce bo ma poparcie rodziców, bo przecież gdzieś swoją żoną musi mieszkać i to jest wada bycia samotnym, mniej mnie szanują, bo skoro samotny to nie potrzebuje wiele miejsca heh. Ale co tam niech ma te swoje szczęście. A ja? Ja nie potrzebuje aż tak drugiej połówki, gdzieś tam może jest, może się odnajdziemy kto wie, ale jeśli mam iść przez życie sam to też źle nie będzie. Mam was, mam rodzinę, mam przyjaciół. Ciężko abym gdzieś szedł sam, zawsze ktoś mi towarzyszy, a czasami i 15 maszyn niczym wataha pędzimy przed siebie. Nie ma sensu się smucić i dołować. Dzisiaj mogłem pisać dość chaotycznie za co przepraszam. Za dużo dzisiaj się działo, a chciałem coś naskrobać, następnym razem bardziej się postaram i napiszę jak książka może odmienić życie
Łapcie piosenkę na wieczór
https://www.youtube.com/watch?v=7GvrCb3pmJ0 |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 17:41, 21 Paź 2016 Temat postu: |
|
Witam,
długo tu nie zaglądałam i byłam ciekawa, jak użytkownikom się wiedzie
Wydaje mi się, że brakuje Ci jakiejś bliskiej osoby w Twoim życiu, a jednocześnie chciałbyś pozbyć się już złudzeń, że można znaleźć taką wartościową osobę, by móc już dać sobie spokój z myślami o tym, nadziejami etc. No cóż, szansa na znalezienie takiej osoby jest naprawdę minimalna, czyli znalezienie takiej osoby jest możliwe, ale bardzo trudne - to powoduje, że trudno jest wierzyć w swój sukces, a z drugiej strony ta nawet minimalna szansa powoduje, że trudno jest porzucić tę myśl "na amen".
Kiedyś tu pisałam, może ktoś mnie skojarzy, prowadziłam bloga wsm.blog.pl, dużo było w mojej osobie frustracji i zniechęcenia do ludzi, bo widziałam, jak wszystko jest powierzchowne, jak się ludzie przedmiotowo traktują, panuje moda na relatywizm moralny, czułam, że znalezienie bliskiej osoby to coś niemal niemożliwego a tym bardziej, gdy ma się różne ułomności na starcie - jestem osobą po wypadku, nie mam m.in. oka, mam blizny na ciele, chodzę kulawo, kiedyś tylko o kulach, teraz już bez - ale do sprężystego, seksownego chodu kobiecego to mi daleko. Dla facetów byłam i jestem niewidzialna jako kobieta. Jednak udało mi się znaleźć bliską osobę w momencie, kiedy się tego najmniej spodziewałam. Dlatego nieważne, że całe masy powierzchownych ludzi są, jest możliwość znalezienia takiej osoby, która patrzy na drugiego człowieka jak na CZŁOWIEKA, a nie prostą sumę cech atrakcyjnych lub nie. Cieszymy się wraz z moim partnerem, że wyznajemy takie same wartości, że udało nam się na siebie trafić w tym morzu powierzchowności itd.
Może moje parę słów posłuży jako pozytywny przykład i da komuś energię do niepoddawania się |
|
|
Gienia |
Wysłany: Śro 20:06, 19 Paź 2016 Temat postu: |
|
Czekam na kolejną część |
|
|
KaGe |
Wysłany: Pon 22:21, 10 Paź 2016 Temat postu: |
|
Jestem pod wrażeniem Twojego wpisu... i Twojej szczerości wobec samego siebie...
A przy okazji, też trzymam za słowo;D |
|
|
KawoweToffi |
Wysłany: Pon 16:16, 10 Paź 2016 Temat postu: |
|
i ja czymam |
|
|
Gienia |
Wysłany: Nie 23:28, 09 Paź 2016 Temat postu: |
|
trzymam Cię za słowo |
|
|
Reinheart |
Wysłany: Nie 20:47, 09 Paź 2016 Temat postu: Przełom w życiu |
|
Nie nie nie, nie chodzi mi tutaj o to, że znalazłem kobietę i moje życie się odmieniło. Długo myślałem nad tym co tutaj napiszę, oraz podchodziłem do tego kilka razy, nie chce filozofować ani wygłaszać jakichś teorii, a raczej wyżalić się czy bardziej wygadać bo ostatnio nie mam za bardzo z kim. Ale może zacznę od początku. Jako że nigdy nie zakładałem tutaj tematu a już sporo czasu tutaj jestem i zdążyłem poznać paru ludzi, których serdecznie pozdrawiam, to może najpierw się przestawię. Me imię to Mirosław, mam 28 lat i patrzę pewnie trochę inaczej na ten świat niż większość ludzi. Dla niektórych jestem bardzo młody, dla innych już dość stary, ale mawiają że każdy ma tyle lat na ile się czuje, a ja czuje się dość staro ale nie dlatego że łupie mnie w krzyżu i kolanach, ale raczej dlatego że już tyle widziałem i nasłuchałem się w życiu że ostatnio mam po prostu dość. Zacznę może od tego że w ciągu mojego całego życia miałem tylko raz dziewczynę była to wielka miłość z wzajemnością, plany na przyszłość i tym podobne sprawy, zostawiła mnie dla jakiegoś kolesia który po tygodniu ją zostawił, wyzwała przy okazji całą moją rodzinę i mimo, że mnie prosiła a serce me pękało to nie chciałem aby wróciła do mnie czy zrobiłem błąd czy nie to już nie jest istotne, lecz wtedy czułem że muszę tak postąpić. Myślicie że brak miłości jest najgorszy? Nie do końca, złamane serce i uczucie samotności jest czymś o wiele gorszym, tak samo jak fałszywa przyjaźń którą otaczałem się dość mocno przez te lata. Po tym związku żyłem samotnie, choć starałem się aby tak nie było, ale z czasem traciłem część człowieczeństwa i coraz trudniej było mi zawierać znajomości, a tym bardziej je podtrzymywać. Dużą rolę odegrało tu, że ciągle spotykałem ludzi którzy byli mili i pamiętali o mnie tylko wtedy jak coś potrzebowali, a kiedy to dostawali to zwykle unikali mnie, a nawet wręcz mówili, że nie mają ochoty ze mną rozmawiać. Nie raz serce mi wtedy pękało. Ale człowiek żył dalej nadzieją którą w końcu wypalił, teraz nawet nie staram się szukać, bo po co? Znowu ktoś zrani wykorzysta i pozostawi na pastwę losu? I przypomni sobie jak będzie w potrzebie? Dlatego postanowiłem skończyć z tym, wiedziałem że będzie to boleć ale żyć w ślepej nadziei do końca i tak się nie da i dlatego zerwałem wszelki kontakt z pseudo przyjaciółmi. Może i jestem sam teraz i czuje się bardzo samotny to część mnie czuje, że postąpiłem słusznie. Bo tak naprawdę co gorszego może mi się stać? No właśnie, człowiek to dziwny twór który ciężko znosi samotność... człowiek pozostawiony sam sobie zmienia się, zaczyna coraz bardziej chować się przed resztą, unikać towarzystwa i chce być sam gdyż ta samotność sama go pożera kawałek po kawałku. A w dzisiejszych czasach mało kto pomoże takowej osobie, bo światowe priorytety się zmieniły już dawno. Dlatego wiedziałem, że skoro nie zaznam już miłości to muszę poszukać czegoś innego. Zacząłem czytać książki, ale nie o miłości czy przyjaźni, ale o braterstwie. Nie o braterstwie w rodzinie gdzie brat kocha brata, ale innej. Uspokoję was i nie chodzi mi też o gejostwie. Chodzi mi o braterstwie gdzie człowiek z człowiekiem przeżywa wszelakie wojny, bitwy oraz podróże i wie, że może na niego liczyć. Czytałem o wielkich wojownikach którzy walczyli ramię w ramię z potężniejszym przeciwnikiem i gdyby nie zaufanie i wzajemna pomoc to dawno by już zginęli. Ich kodeks oraz czym jest honor, dowiedziałem się, że wojownicy nie pragną wojen, lecz walczyć muszą, a ponad wszystko wielbią swoich towarzyszy i zawsze będą ich chronić. Wtedy właśnie zacząłem żałować, że nie zostałem w wojsku... może tam było moje miejsce i dlatego teraz nie potrafię się odnaleźć na tym świecie? Może dlatego ciężko mi kogoś znaleźć i nie zagłębiać się w otchłań samotności? Może było mi pisane zostać pochowanym w nieoznakowanym grobie z poczuciem wykonywania swoim obowiązków do samego końca? Tego niestety ale już się nie dowiem, tkwię w tym świecie rozpaczliwie starając się złapać czegoś stabilnego z daremnym skutkiem. Nie wiem co mnie czeka, a raczej nic fajnego o czym pewnie napiszę później. Mam pracę w której zaszedłem dość daleko i gdyby nie koleżanki w owej pracy to pewnie już dawno odciąłbym się o cywilizacji. Choć nie raz kusi po prostu wyjść z domu i pójść przed siebie gdzie mnie nogi poprowadzą. Moja samotność potęguje jeszcze coś innego, a mianowicie zdrady i od razu chcę podkreślić że nikogo nie obwiniam ani nic nie narzucam, a tylko wywnioskowuje z moim obserwacji. Jak niektóry wiecie mam rodzinę dość sporą bo trzech braci, z kobietą najstarszego mam dość spory kontakt i gdy brat jest w domu to wszystko jest w miarę ok, ale kiedy gdzieś wyjeżdża to zaczyna się cyrk. Jego ukochana zaczyna mi opowiadać o zdradach i tym podobnych sprawach. Może nie będę zdradzać szczegółów ale przejdę do mojego przemyślenia. Dlaczego miałbym być z kimś jeśli musiałbym się martwić, czy mnie zdradza i w ogóle? Albo ta osoba mi nie będzie ufała na tyle, ze będzie mnie ciągle o zdrady oskarżać? Ludzie nie są święci i zawsze będzie ich kusiło do grzechu. Ale w dzisiejszych czasach małżeństwa rozpadają się jak bańki mydlane, przestały obowiązywać przysięgi i obietnice, nawet nie interesuje ich jak to dzieci przeżyją. Czy w takim razie w takim świecie którym krok po kroku pozbawia się wszelkich praw a pojęcie honor jest coraz mniej ważny, warto kochać? Ja uważam, że tak ale nie mówię tutaj o miłości która przemija bo tak naprawdę jest to zauroczenie które po jakimś czasie przemija jak pył na wietrze. Mowa tutaj o tej prawdziwiej miłości, gdzie nawet jak jesteś wkurzony na drugą osobę to i tak skoczysz za nią do piekła. Mało już jest takich par, a ja czasami w nocy zastanawiam się jak to jest być właśnie tak kochany? Pewnie nie dowiem się tego już nigdy. I nie nie, proszę nie pisać mi, że jeszcze całe życie przede mną i napewno kogoś znajdę. Otóż nie wiadomo co jest komu pisane, może umrę za parę dni pod kołami jaguara pędzącego 120km/h. Ale też szczerze mówiąc to lepiej jest mieć tą nadzieję i żyć nią, że któregoś dnia człowiek nie będzie samotny a wręcz kochany, niż mieć złamane serce i starać się jakoś pozbierać. Chyba nie ma większego bólu od zranionego serca, może też właśnie przez to zacząłem się izolować? Bo znowu nie chciałem przez to przechodzić? A może powinienem szukać swojej miłości ale bardziej intensywnie? Jak myślicie? A może zamiast na siłę szukać kogoś to powinienem zacząć szukać ludzi z podobnymi zainteresowaniami co ja? W dzisiejszym odcinku będę kończyć, z góry przepraszam za pisownie, a w przyszłym wpisie opowiem jak to jest z rodzeństwem, dziedziczeniem i przegranej pozycji z powodu samotności plus dziwna tęsknota za ojcostwem. A jeśli drogi czytelniku dotarłeś do końca to wiedz, że Cię podziwiam i przy najbliższej okazji postawie Ci piwo |
|
|